talk to me softly there's something in your eyes don't hang your head in sorrow and please don't cry

Powinno być to coś subtelnego, ale jednocześnie wyrazistego. Nie wulgarnego, czy narzucające swoje zdanie, jednak ukazanie świata z perspektywy bohatera tak, aby czytelnik mógł w pełni przyznać mu rację w postępowaniu, w myśleniu. Nie da się w pełni nie przekazać głównemu bohaterowi własnych cech, przynajmniej na początku pisarskiej drogi. Aczkolwiek będę starała się tego unikać, bynajmniej nie zamierzam przekazywać Wam moich myśli.

czwartek, 12 września 2013

It used to be so easy, I never even tried

  Wszystko znieruchomiało. Na bardzo krótki moment. Dym papierosowy wypełniał moje płuca, oczy przestały szczypać. Christie-Marie nazwałaby mnie rebelem. Samo przebywanie w takim towarzystwie obie uważałyśmy za zbyt odważne i niebezpieczne. Nigdy sama bym nie przypuszczała, że znajdę się w takim miejscu. A mimo wszystko czułam się dobrze. Było dobrze w tamtym momencie. Swobodnie. Jakbym znalazła się nagle w kompletnie obcym miejscu. To uczucie. Jesteś wolny. Jesteś sobą. Możesz czuć, prawdziwie. Płacz wydaje się taki szczery. Śmiech jest bardziej wiarygodny, jak nigdy dotąd.
  ‘‘I wtedy poczuła jak serce szybciej pompuje krew. Jej twarz zrobiła się gorąca, oczy jak za mgłą. Nie mogła przewidzieć tego momentu. Ale była szczęśliwa.’’
  Spojrzałam na wprost. Nie był zbytnio zainteresowany. Przynajmniej takie było moje początkowe wrażenie. Przewracał w dłoniach małą, drewnianą kostkę, którą wcześniej ktoś zostawił na stoliku. Wzrok miał zwrócony w dół, przez co nie mogłam dojrzeć w pełni jego oczu. Po chwili uniósł głowę. Tęczówki miał niebieskie, lecz nie tak jak Blaise. Bardziej szare.
  Zerknęłam w stronę Blaisa. Ciemne włosy opadały na prawą stronę, a jeden kosmyk delikatnie zakrywał oko. Chłopak idealnie pasował do otoczenia. Nieruchomy, zamyślony. Jego twarz zasłaniał delikatny kłębek dymu z sąsiednich stolików. Dyskutował z Barbarą. Ona bardzo żywo, on jakby bez krzty zaangażowania. Nie rozumiałam.
  - Nie ładnie tak podsłuchiwać – usłyszałam. Kasper.
  Jego wzrok był skupiony na mnie. Był bardzo bezpośredni, nie oddalony jak wzrok Blaisa. Poczułam lekkie dreszcze.
  - Nie podsłuchuję – odburknęłam.
  Chłopak uśmiechnął się po nosem. Nie był to ciepły uśmiech, ale coś pomiędzy drwiną a rozbawieniem.
  Prychnęłam.
  Ten spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
  - Muszę iść – słowa Blaisa rozbrzmiały w moich uszach. Spojrzałam w jego stronę. Wstał. Zagryzł na moment dolną wargę. Unikał wzroku.
  - Czy coś się stało?... – nieśmiało zapytałam.
  - Nie – odpowiedział natychmiast, prawie niepozwalając mi dokończyć pytania – Do zobaczenia.
  Nim zdążyłam zareagować, ten już był przy wyjściu. Spoglądałam za nim dłuższy moment. Poczułam, że serce staje się coraz cięższe. Wiedziałam, że to przeze mnie. Nie znalazłam dobrego wytłumaczenia. Po prostu to wiedziałam.
  - Chyba też już pójdę – stwierdziłam i zerknęłam na Barbarę.
  - Nie dogonisz go – rzucił Kasper. Zobaczyłam jak wstaje. W ręku trzymał dłuższą, skórzaną kurtkę. Tym razem ton jego głosu nie wskazywał na to, aby ze mnie szydził. Wzrok pozostawał jednak niezmienny.
  Nie odpowiedziałam. Barbara kiwnęła głową na znak, że także wychodzi. Nie mogłam się dziwić. Początkowo przyjazna atmosfera zamieniła się w niezręczną ciszę, przeplataną krótkimi dialogami. W powietrzu dało się wyczuć coś więcej niż dym nikotynowy i odór alkoholu.
  ‘‘Poczuła ukłucie w sercu. Nie osobiste. Dzieliła je z kimś jeszcze. Czuła to, co on, kiedy on był smutny, wtedy i ona to odczuwała. Dzielili się szczęściem, razem trwali w samotności. Był bliższy jej sercu bardziej niż ktokolwiek. Jednak nie potrafiła go zrozumieć i nigdy do końca go nie poznała. Był szalonym, wolnym ptakiem. Ona opanowanym członkiem stada. Niewidzialna więź stała się przekleństwem, choć wydawała się błogosławieństwem. Nie potrafili ze sobą żyć, jednak istnienie osobno wydawało się najgorszą karą.’’

  Naciągnąwszy na siebie zielone bokserki i czarny podkoszulek, okryłam się szczelnie kocem. Siedziałyśmy z Barbarą naprzeciwko siebie, na osobnych łóżkach. Obie zbyt zmęczone by rozmawiać, jednak zbyt żywe, aby spać.
  Powieki same nakłaniały mnie do snu. Co kilka minut układałam głowę na poduszce, bezskutecznie. Jednocześnie czułam, że jestem w półśnie. Pokój mógłby być, równie dobrze, kwaterą policji, domem czarownicy, czy stodołą. Nie miało to większego znaczenia.
  - O czym myślisz? – głos Barbary był jak rozbudzenie ze snu.
  Przekręciłam się na drugi bok. Zamknęłam oczy.
  - O niczym – odparłam. Zacisnęłam usta, aby po chwili je rozluźnić i głęboko odetchnąć.
  - Nieprawda – usłyszałam w odpowiedzi. Uchyliłam powieki – Myślisz o kimś. Zmartwiłaś się kiedy Blaise wyszedł i przez całą drogę powrotną byłaś zamyślona. Widziałam to.
  Spojrzałam na sufit, założyłam ręce za głowę. Nie, nie chciałam się dłużej nad tym zastanawiać.
  - Idę spać – powiedziałam nie zmieniają pozycji.
  - Teraz ty? – ze zdziwieniem spytała Barbara - Uciekasz, jak Blaise.
  Odwróciłam głowę w jej stronę. Nie żartowała. Nie umiałam zrozumieć, dlaczego porównała moje zachowanie do Blaisa.
  Przykryłam się szczelniej kołdrą i przekręciłam na prawą stronę. Widziałam profil dziewczyny. Usta zacisnęła w wąską kreseczkę, miała ściągnięte brwi, wzrok skupiony. Jej palce ściskały róg materiału.
  - Czym się martwisz? -  szepnęłam.
  Barb spojrzała w moją stronę, rysy jej twarzy złagodniały. Pokręciła głową.
  - Myślę nad tym jak o tej godzinie skombinować kawę. Steve’s jest dawno nieczynne.
  Uśmiechnęłam się do własnych myśli.
  - Czy możemy po prostu niezauważalnie przemknąć tam, zrobić dwie kawy i znów tu wrócić? – rzekłam bardzo wolno i spokojnie z uśmiechem na twarzy.
  Barbara uczyniła ten sam gest. Prawie natychmiast usiadła na łóżku. Ja pozostałam w bezruchu. Po chwili dziewczyna wstała i wyjąwszy jasnozieloną bluzę, naciągnęła ją na siebie. Zrozumiałam, że powinnam zrobić to samo. Na stopy dodatkowo założyłam krótkie, czarne skarpetki.
 W takich chwilach czułam ekscytację. Jak małe dziecko, które robi coś niedozwolonego. Przeżywa swoją pierwszą przygodę, czuje przypływ adrenaliny. Serce bije szybciej, trudniej jest zachować spokój.
  ‘‘ »Tłumię w sobie wszystko« usłyszała przesadnie spokojny głos w jej głowie. Raptownie stanęła. Kąciki ust opadły. A jej oczy stały się nagle niczym morze. Puste, ciemne, głębokie. Znała ten głos. Bardzo dobrze. I dokładnie pamiętała moment, w którym po raz pierwszy usłyszała te słowa wypowiedziane z jej ust. Jak na ironię poczuła się tego dnia wolna. A jednocześnie została na zawsze przykuta do pomostu. Siedziały tam razem, zaczynało świtać. Dźwięk jej głosu pozostał w jej umyśle. Nie mogła go zapomnieć. Był jak koszmarna melodyjka na dobranoc. Był też jedynym wspomnieniem.’’

  A jednak nadal byłam podekscytowana. Tuż po przebudzeniu się. Poczułam ukłucie w sercu, które nakazywało się uśmiechać, przeciągnąć się i wstać. Nakazywało mi żyć.
  Nie wiedziałam co się wydarzyło. Co sprawiło, że nieoczekiwanie świat stał się lepszy. Nie musiałam być tego świadoma i odkryć to mogłam dopiero po dłuższym czasie.
  Niebo grudniowego poranka było nadal ciemne, można było łatwo pomylić je z nocą. Miałam ogromną chęć przejścia się świetle latarni, spoglądanie zza kaptura na nielicznych przechodniów. Lubiłam czuć, że oddycham. Mogłam to zobaczyć. Mogłam widzieć czyjś oddech. Widzieć jego życie.

  I w tym momencie zatęskniłam. Tak bardzo, aż łzy napłynęły mi do oczu. Powstrzymałam je resztką sił, nie dając się im zawładnąć. Mogłam kochać mocno. Jednak nigdy nie potrafiłabym kochać tak bardzo, jak bardzo potrafię tęsknić.









Tak bardzo muszę podziękować The Cure za tę wspaniałą piosenkę. Bez niej długo ten rozdział by się nie pojawił. Bardzo mnie natchnęła. Z tego rozdziału jestem zadowolona. Odczuwam wrażenie, że czytając go, możecie czuć się niedoinformowani. Wiem, to było umyślne z mojej strony. Wszystkie wątki się rozwiną, w swoim czasie. Musi dziać to się naturalnie. Nie wszystko jest tak jak bym ostatecznie chciała, ale myślę, że mi to wybaczycie, te niedociągnięcia. Cieszę się, że zawsze mogę tu wrócić, zacząć myśleć jak ktoś inny, wcielić się w jego sytuację. Nie chodzi tu tylko o główną bohaterkę. Ale pojawiły się fragmenty tekstu w cudzysłowie. Czasem tak jest po prostu łatwiej wyrazić to wszystko.

2 komentarze:

  1. Ach... wybacz, że dopiero teraz, ale przez szkołę i obowiązki długo nie mogłam się zabrać za nadrabianie blogowych zaległości.
    Zacznę od nowej postaci. Widzę, że postanowiłaś zestawić ich na zasadzie kontrastu - Blaise jest człowiekiem podobnym do Ali, Kasper wydaje się być bardziej przyziemny. W tym momencie możesz dowolnie poprowadzić akcję, więc nie zapeszam i czekam z niecierpliwością, zarówno jako miłośniczka romansów i psychologicznych opowiadań :3.
    Rozdział bardzo mi się podobał, choć nie do końca umiem ubrać to w słowa. Dzieła dopełniała przepiękna piosenka, czyli jak zwykle :D Akcja toczy się wolno, ale to dobrze. Tutaj nie chodzi o prędkość, ale o to, by poznać postaci. I chyba zaczynam zaznajamiać się z Ali. Powolutku otwierasz jakieś drzwi do niej (czemu mam wrażenie że to zaledwie czubek góry lodowej?). Pisz dalej :) Pozdrawiam serdecznie i czekam na nn.
    trocinka, www.niezwykla--podroz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. czuję się jak beztalencie w tym momencie.
    piszesz świetnie, przez co jestem teraz mega zazdrosna, bo też chciałabym pisać tak dobrze jak ty. ja tylko tworze gnioty, których nikt nie czyta, bo są za słabe na poświęcenie im jakiegokolwiek czasu.
    co do rozdziału:
    akcja tego rozdziału toczy się dość wolno - idealnie pasuje do obecnej jesiennej (a już wkrótce zimowej) pogody pełnej wilgoci i chłodu. czekam na rozwinięcie się akcji :)
    xoxo mégosia

    jest nowy rozdział na luam (http://layupunderme.blogspot.com/2013/09/7.html)

    OdpowiedzUsuń