talk to me softly there's something in your eyes don't hang your head in sorrow and please don't cry

Powinno być to coś subtelnego, ale jednocześnie wyrazistego. Nie wulgarnego, czy narzucające swoje zdanie, jednak ukazanie świata z perspektywy bohatera tak, aby czytelnik mógł w pełni przyznać mu rację w postępowaniu, w myśleniu. Nie da się w pełni nie przekazać głównemu bohaterowi własnych cech, przynajmniej na początku pisarskiej drogi. Aczkolwiek będę starała się tego unikać, bynajmniej nie zamierzam przekazywać Wam moich myśli.

sobota, 7 września 2013

But not one was aware of the fair that burned

  Mając wielką nadzieję na sukces wstajemy codziennie. Od wieków nie zmieniając porannego rytuału.
  Powietrze stało się cieplejsze, większość śniegu stopniało. Zapowiadano tego dnia zamieć. Natura była niekontrolowana. Jednak dzień należał do przyjemnych. Słońce coraz śmielej zaglądało zza chmur, ogrzewając chłodne, ludzkie ciała. Delikatnie pieściło moje policzki. Oczy miałam zamknięte. Stałam w miejscu. I poczułam lekkie klepnięcie w prawe ramię. Uniosłam powieki. Barbara. Niekontrolowanie uśmiechnęłam się.

  Przyjemnie było spoglądać. Miał wzrok skupiony, niebieskie tęczówki sprawiały wrażenie lazurowych, jednak lekko przygaszonych. Co jakiś czas wykonywał gest, wzruszał ramionami, przegarniał niedbale włosy ręką. Powracał spojrzeniem do mnie, po czym ponownie patrzył przed siebie.
  Prychnął.
  - Nie lubię kina – odparł.
  Siedzieliśmy na niewysokim murku. Oboje uwięzieni w innym czasie, chociaż dzieliło nas kilkanaście centymetrów. Zamyśleni, nieobecni. Miałam wrażenie, że on także to odczuwa. I może dlatego przebywanie w jego obecności nie było krępujące.
  - Co jest w nim złego? – zapytałam, a nasze spojrzenia się spotkały. Starałam się zwalczyć chęć odwrócenia wzroku. Nie byłam w stanie szybko przywyknąć do jego bezpośredniości.
  Blaise nie odpowiedział od razu. Rzadko kiedy to robił. Nic jednak w jego zachowaniu nie było sztuczne, na pokaz. Nie potrzebował fałszywej osłonki.
  - Historie – wypowiedział jedno słowo spoglądając gdzieś w dal – Tak bardzo romantyczne, tak bardzo krwawe, tak bardzo przerażające – ciągnął beznamiętnie, a ja czułam się jakbym nie znała go dopiero od kilku dni – Nieznajdujące swojego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Wyreżyserowane.
  - Na tym polega film – wtrąciłam.
  Pokręcił przecząco głową.
  - Jeśli pokazują fikcję, pragniemy się w niej znaleźć. Jeśli jednak pokazują rzeczywistość, pragniemy się od niej uwolnić.

  Uciekłam myślami do tego spotkania. Do dnia minionego.
  Green dunky. Tam zmierzałyśmy.

  Wiatr delikatnie zmierzwił moje włosy. Po mojej skórze przeszedł dreszcz. Milczenie nie było oznaką znużenia. Było częścią dialogu.
  - Wydaje mi się, że chodzi tu o lekkie wyolbrzymienie. To takie nieszkodliwe znieczulenie – odparłam nie spoglądając w jego stronę.
  Po chwili zerknęłam na niego. Kąciki ust uniosły się delikatnie do góry. Wyglądało to jakby ten gest nie był mu do końca znany.
  - W prawdziwym życiu można znaleźć inne rodzaje… znieczulenia. Różnica polega na tym, że one działają. Ale ludzie są zbyt głupi, żeby to zauważyć.

  Wolnym krokiem szłyśmy między uliczkami. Niebo zastygło. Jakby przygotowywało się na wojnę.
  ‘‘Nie będę sam’’ słowa Blaisa były zaskoczeniem w pierwszej chwili. I chyba można było to łatwo wyczytać z mojej twarzy. Chłopak przez moment przyglądał mi się z rozbawieniem, po czym dodał ‘‘To nie będzie dziewczyna’’. Zarumieniłam się. Nie to miałam na myśli.
  - Czyli jestem przyzwoitką? – Barbara wydawała się szczerze ucieszona. Uśmiech nie znikał z jej twarzy. Schowała szczupłe dłonie w kieszenie szerokich spodni.
  - Barb, to zwykłe spotkanie.
  - I powiedz mi jeszcze, że z każdym chłopakiem jesteś w stanie spędzić połowę nocy na plaży – jej wzrok nie skierował się w moją stronę. Ale ja spojrzałam na nią.

  Był wieczór. I dokładnie pamiętam to uczucie. Uczucie towarzyszące mi częściej niż płacz noworodka w nocy. Ktoś związał moje serce grubym sznurem i zaczął szeptać do ucha.
  Blaise miał już coś powiedzieć. Odwrócił się w moją stronę. Znieruchomiał. Próbowałam się uśmiechnąć. Na mojej twarzy prawdopodobnie pojawił się fałszywy grymas. A on nic nie powiedział. Pomyślałam przez moment, aby uciec. Po prostu się odwrócić i wrócić. Bałam się jego reakcji. Bo on to wyczuł. Widziałam to w jego oczach. A on podszedł i przejechał kciukiem po swoim policzku.
  - Niech nikt nie pomyśli, że płakałaś przeze mnie – powiedział pół szeptem i dopiero wtedy poczułam, że mam wilgotne oczy, a jedna łza spłynęła po moim policzku. Poczułam się zakłopotana. Szybko otarłam łzę.
  - Coś mi się przypomniało, nieważne – nie byłam w stanie na niego spojrzeć. Czułam się upokorzona.
  Odsunął się, po chwili uniosłam głowę do góry. Zobaczyłam na jego twarzy, już znajomy, ciepły uśmiech.  Głosy ucichły, a serce mogło ponownie oddychać. To był pierwszy raz, kiedy zostało to przerwane. I zrozumiałam, że było to znieczulenie. Prawdziwe. Te, o którym mówił Blaise.

    Czułam odór alkoholu. Gdziekolwiek byśmy nie usiadły, zapach unosił się po całym pomieszczeniu. Większość osób śmierdziało tytoniem, przez dłuższy moment kręciło mi się w głowie. Moje oczy zasłonił dym. Nie byłam przyzwyczajona do tego typu warunków. Ktoś położył dłoń na moim ramieniu. Spojrzałam na postać mrużąc oczy. W pubie było dość ciemno, dopiero po chwili zrozumiałam, kto nade mną stoi.
  - Zawsze możemy pójść gdzie indziej – powiedział. Zajął miejsce naprzeciwko Barbary. Spoglądał na mnie z ukosa.
  - Nie, jest dobrze – odpowiedziałam, spokojnie przegarniając włosy palcami.
  Potrafił wyczuć. A ja nie chciałam być niewygodna.
  Kilka sekund później pojawił się on. W czarnej koszulce, mocno kontrastującej z jego blond włosami. Niektóre kosmyki swobodnie opadały na czoło.

  Jego oczy zwróciły się w moją stronę.









Końcówka jest tak beznadziejna, że aż nie chcę się wypowiadać. Przepraszam, ale nie umiałam inaczej. Jestem zadowolona z początku.  Nie ukrywam, że chciałam, aby rozdział był o wiele dłuższy. Cóż, chyba jednak lepiej, że zakończyłam na tym momencie. Mam dziś bardzo specyficzny nastrój, mam nadzieję, że nie wpłynęło to znacznie na tekst. Musiałam wprowadzić, przynajmniej bardzo zdawkowo, nową postać. Ogólnie teraz zauważyłam, że rozdział bardzo pokręcony i w sumie o niczym. Specyficznie. Czyli jednak muszę uczyć się nadal oddzielania siebie od tego co piszę. Będzie lepiej.

3 komentarze:

  1. pierwsza! (whooooooooooa)
    rozdział jak zwykle elektryzujący i przenoszący czytelnika do innej rzeczywistości :)
    prawdę mówiąc, wciąż ciekawi mnie postać blaisa. rzadko się zdarza, żebym jakimś bohaterem tak zafascynowana.
    no cóż, czekam na następny rozdział :)
    xoxo megosia

    http://layupunderme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Blaaaaaaaaaaaaise!
    Uhm, dobra, ogarniam się (Blaise!).
    Więc... Blaise! <3 Tak dużo go w tym rozdziale, rozpieszczasz nas :). I widzę zarys nowej postaci, czyżby rywal w walce o serce Ali? Coś czuję, że zwykły trójkąt miłosny jest zbyt banalny na ciebie, wiec zaserwujesz go nam w wyjątkowej odsłonie. Uwielbiam sposób, w jaki przeplatasz opowiadanie psychologiczne z romansem. I ten twój klimat... ach. Rozdział jest świetny i nie waż się myśleć inaczej. Jest tu więcej dialogów, pewnie stąd bierze się twoje poczucie, że coś jest nie tak :P. Ale hej, ludzie też muszą mówić. Dzięki temu dodajesz im życia, pozwalasz im samym obronić swoje poglądy. I chociaż to krótkie wypowiedzi, idealnie wpasowują się w to co siedzi w ich głowach. W ogóle Ali i Blaise są podobni i odmiennie jednocześnie. Ach, zakręciłam się z tą analizą.
    Czekam na więcej :). Kocham i pozdrawiam, trocina.
    www.niezwykla--podroz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. O masz! A Ty dalej swoje.. Jak możesz mówić, że rozdział się nie udał, no jak? :) Naprawdę masz ogromny talent i nawet nie próbuj sobie wmawiać, że jest inaczej, bo uduszę! :) Komentarz jest jednym z moich najsłabszych, wybacz... Mówi się, że nie liczy się ilość, ale jakość, tyle, że w tym przypadku ani to, ani to nie jest dopracowane. Jeszcze raz przepraszam. :)

    Czekam na następny!
    Buziaki!
    @CK_Dominica :)

    "Nie smuć się, jutro będzie lepszy dzień..."

    OdpowiedzUsuń