talk to me softly there's something in your eyes don't hang your head in sorrow and please don't cry

Powinno być to coś subtelnego, ale jednocześnie wyrazistego. Nie wulgarnego, czy narzucające swoje zdanie, jednak ukazanie świata z perspektywy bohatera tak, aby czytelnik mógł w pełni przyznać mu rację w postępowaniu, w myśleniu. Nie da się w pełni nie przekazać głównemu bohaterowi własnych cech, przynajmniej na początku pisarskiej drogi. Aczkolwiek będę starała się tego unikać, bynajmniej nie zamierzam przekazywać Wam moich myśli.

piątek, 13 grudnia 2013

With your feet in the air and your head on the ground

  Słuchaj,
Chyba coś poszło nie tak.
Pamiętasz, kiedy, to musiało być blisko pół roku temu, nadal jestem w stanie poczuć gorące powietrze na mojej twarzy, kiedy wpadłam przed drzwi, zostawiając za sobą te mroźne, grudniowe, w domu nie było nikogo prócz mnie i Ali? Tego dnia naprawdę się na Ciebie wkurzyłam. Nie chcę, abyś myślał, że tak jest nadal. Nie mam Ci nic za złe. Nie miałam zamiaru się złościć. Jednak ta złość była także przykrywką. Tak bardzo byłam smutna, czułam wstręt, upokorzenie, które przesiąkało mnie calutką. Dusiłam w sobie łzy, ratowało mnie poczucie, że muszę bronić się dumą, nie mogę okazać słabości. Byłam tak bardzo nieszczęśliwa.
Chyba nie przyjąłeś tej wymiany.
A ja byłam w stanie oddać to w zamian za ulgę. Za spokój, za zaprzestanie tej niszczącej walki.
Już tego dnia zamierzałam to zrobić. Ale nie byłam sama. To byłoby zbyt okrutne.
A pamiętasz, co się zdarzyło przed tym jak wróciłam do domu? Pamiętasz.
Jeśli miałabym opowiedzieć o tym komukolwiek, musiałabym przez cały czas krzyczeć, waląc pięściami o coś twardego. Przez cały czas. Obrazy w mojej głowie nie blakną. Nie. One z każdym dniem stają się wyraźniejsze, każda emocja jest przeżywana na nowo. Te wydarzenia prześladują mnie nocą, nie pozwalają spać. Nie ma dla mnie odpoczynku. Walczę bez ustanku, dniem i nocą.
Nie mam Ci za złe, że ponownie do tego dopuściłeś. Jest mi przykro, że nie zgodziłeś się na moją umowę. Ale i to jestem w stanie Ci wybaczyć, od razu. Widocznie nie taki miał być plan.
Teraz posłuchaj,
Myślę, że to jest czas, aby porozmawiać. Na mojej liście było tak wiele, a teraz wiesz co, teraz jest tam cholernie pusto. Wypłukano mnie. Nie ma we mnie już krzty ekscytacji. Nie ma mnie. Czuję, że niedługo się spotkamy. Mimo wszystko, jest to najgorsze uczucie, jakiego mogłam doświadczyć. Trudno jest mi na nich patrzeć i chodzić obok nich. Już nic tu nie zrobię, jestem cieniem. A jednocześnie szukam, dysząc, innego wyjścia. Jestem na króciutkiej smyczy, obroża jest na mojej szyi, a ja ciągnę do przodu z całych sił.
Nie boję się odejść. Boję się ich zostawić.
Christie-Marie grudzień 1990


***

 
  Ten, trwający ułamki sekundy, moment, kiedy przyjemnie przeszywa ciało ciepła fala. Szepcze. Łagodnie, ale dosadnie. Zastrzyk nadziei, tak potężnej, że pozbawia na ten, trwający ułamki sekundy, moment całego smutku.
  - Idę się przejść – oznajmiłam, zasuwając zamek w walizce Barbary.
  Ten dzień, aż się prosił, aby z niego korzystać. Śnieg, który uparcie leżał od początku miesiące, odbijał promienie słońca. Miało się ochotę śmiać, przeżyć ten dzień nie samotnie. Nie ważne, czy naszym towarzyszem miał być człowiek, czy może książka lub dobry film. W takich dniach nie powinno się być samemu.
  - Z Blaisem? – usłyszałam głos dziewczyny.
  ‘‘Nie, nie z nim.’’
  Ostatni raz widziałam go, znikającego wśród tłumu ludzi na korytarzu. Znikającego. Uciekającego. Chciałam go spotkać. Chciałam pobyć z nim trochę czasu. Wyjaśnić kilka spraw. Ktoś kiedyś powiedział, że czasem lepiej się łudzić. Mnie niepewność unieruchomiła. Nie byłam w stanie zająć się czymś innym, należało uprzednio coś zakończyć, aby rozpocząć nowe. Może on wolał się łudzić, że nic się nie kończy, zawsze można do czegoś powrócić. Nie da się. Nie wszystko jest wieczne, czas jest ograniczony.
  - Nie wydaje mi się, aby był w nastroju – uśmiechnęłam się i wstałam z podłogi.
  Barbara przyjrzała mi się, odgarnęła swoje brązowe włosy i podeszła do mnie. Razem ze swoim czułym uśmiechem, gest matki, gdy przychodzi pocieszyć smutne dziecko.
  - Obiecaj mi coś.
  - Co takiego? – zapytałam.
  - Kiedy już wrócę, to wszystko, co dzieje się wokół ciebie, będzie wyjaśnione – jej wzrok był pełen zrozumienia, poczułam się w tej chwili prawie jak w domu – tym symbolicznym, nigdy w moim prawdziwym – To zamieszanie, chaos pomieszany z ekscytacją. Mnie nie oszukasz – Barbara uśmiechnęła się szczerze – Każde, nawet najdrobniejsze wydarzenie, zmienia człowieka i to jest dobre. Ale doprowadź to do końca, niech cię nie przygniecie, koniec już tych zmartwień.
  Tak prawdziwie siostrzanego uścisku nie doświadczyłam od dawna.
  Bardzo dawna.

  Bolała go głowa. Czuł jak pulsujący ból nie daje mu prawidłowo funkcjonować. Obraz przed oczami był rozmazany, samo uniesienie głowy sprawiało mu ogromny kłopot. Jej smukła sylwetka lawirowała. Raz była tak blisko niego, że mógłby dotknąć jej włosów, zbytnio się nie wychylając. Ale ten ból. Nie pozwalał mu myśleć.
  Nerwowo zamrugał, światło raziło go w oczy. Przewrócił się na drugi bok, oparł się o przedramiona i przegarnął dłonią włosy. Urosły od ostatniego strzyżenia.
  - Zgaście te cholerstwo – krzyknął.
  Ból nasilił się. Sprawiał wrażenie niekończącego się. Jakby nic nie mogło go uśmierzy.
  Ktoś wszedł do pomieszczenia. Stał przez chwilę w jednym miejscu, przyglądając się chłopakowi.
  - Idź zapalić, robisz się nerwowy – Adrien od niechcenia pociągnął nosem.
  - Zgaś to – powtórzył chłopak. Mówił mocno, prawie rozkazując, mimo tego, że każde słowo przyprawiało go, w tamtej chwili, o osobne cierpienie.
  - Odpuść sobie trochę, poproś o tabletkę – Adrien oparł się o framugę.
  Sadysta.
  - Zapomniałem – chłopak udał zakłopotanie – Przecież ty nie możesz.
  - Pieprz się, Adrien – Blaise zerwał się z łóżka. Naciągnął na siebie ubrania, schował do kieszeni spodni dwa papierosy schowane pod poduszką.
  Nie było innej osoby, przy której mógł się unieść. Nie przepadał za tym.
  - Pozdrów ją ode mnie – usłyszał tylko, kiedy zamykał drzwi frontowe.

  W dłoniach trzymałam kubek z gorącym mlekiem. Mlekiem. Jakbym cofnęła się w czasie o dwa lata, wtedy tylko ten napój akceptowałam.
  Może i miałam w planie dłuższą wędrówkę. Ale usiadłam tam, na ławce przy pomniku.
  Czekałam.
  W dniu, którego spędzenie samotnie byłoby grzechem.
  Musiałam mieć plan. Musiałam ożyć. Ktoś musiał mi to uświadomić. Bo tak czasem jest, ktoś musi wypowiedzieć słowa na głos, aby do nas dotarły.
  Wyrzuciłam plastikowe opakowanie do kosza. Ciepły płyn rozgrzał mnie od środka, mogłam kontynuować drogę. Wzięłam głęboki oddech. Żwawym krokiem ruszyłam w stronę przystanku.
  Nie mogłam kurczowo trzymać się jednego rozwiązania, wymyślonego, czule dopieszczanego przeze mnie. Choć byłam przekonana, że jest idealny – któż mógłby to potwierdzić.

  ‘‘Ale i to jestem w stanie Ci wybaczyć, od razu. Widocznie nie taki miał być plan.’’









Oh. Chyba w końcu. Zawdzięczam to spędzonemu piątkowi w szkole. Wtedy to, usłyszałam tę piosenkę, która towarzyszyła mi przez kilka godzin, podczas pisania tego rozdziału. Trochę zawiły, mylący. Za dużo wpakowałam tu siebie, obiecuję, że już kolejny rozdział będzie inny i bardzo się z tego powodu cieszę. Zastanawiam się też co ze sobą począć w sylwestra. Naprawdę nie przepadam za hucznym obchodzeniem tego święta, tak naprawdę to wielką frajdę sprawiłoby mi spotkanie i szwendanie się z kimś po Warszawie. Jeśli ktoś byłby chętny, bądź ma jakiś inny pomysł na takie - bardziej bierne spędzenie tej nocy, piszcie.

2 komentarze:

  1. nie wiem co napisać. chyba mam tak po raz pierwszy.
    kompletna pustka.
    chciałam coś ważnego napisać, miłego... cokolwiek napisać.
    ech, takie uroki mojego mózgu.

    rozdział genialny. dalej ci zazdroszczę talentu.
    xoxo megs
    http://layupunderme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle pokazujesz się w świetnej formie.
    Ten rozdział to prawdziwa mozaika. Mamy wspomnienia Christie-Marie, urywek Blaise i tradycyjnie fragmenty Ali. Znów więcej pytań niż odpowiedzi. Uwielbiasz nas trzymać w niepewności :(. Jesteś niekwestionowaną mistrzynią opisów przeżyć wewnętrznych, przeplatanych ze światem zewnętrznym. Czułam chłod grudniowego powietrza, słodycz mleka i ból głowy Blaise. Masz talent, serio.
    Co jeszcze mogę powiedzieć? Czekam na więcej, przede wszystkim więcej odpowiedzi. Informacji o tym, kto, jak, kiedy i z kim bo ja zaczynam się gubić :D.
    I hej, taki sylwester to jest absolutna kwintesencja twojej osoby :) Chętnie bym dołączyła, gdyby nie rodzinna tradycja wspólnego sylwestra.
    Pozdrawiam cieplutko w ten chłodny dzień!

    OdpowiedzUsuń