Ciemne włosy prawie
sięgały ramion. Oczy nienaturalnie lśniły, wydawały się większe niż w
rzeczywistości. Delikatnie zaczerwienione policzki, suche. Dłonie, zaciśnięte
na drewnianej szczotce, energicznie czesały włosy. Silne dłonie.
Zarzuciłam na siebie
gruby sweter. Zdjęłam z wieszaka płaszcz i sięgnęłam po torebkę.
Dzień był niezwykle
czarujący. Nocami padało wiele śniegu, który teraz raził w oczy. Mroźne
powietrze jakby oczyszczało mnie od wewnątrz. Szłam przed siebie, kierując się
do furtki. Dotknęłam metalowego pręta. Szybkim ruchem otworzyłam drzwiczki, aby
uwolnić dłoń od lodowatego przedmiotu. Zagryzłam dolną wargę na moment. Po
chwili poczułam słodki smak krwi. Musiałam odzwyczaić się od tego nawyku.
Odwróciłam się za
lewym ramieniem. Nie uśmiechnęłam się.
‘‘Dlaczego się
zjawiłeś?’’ pytało moje serce.
- Cześć –
powiedziałam, chowając ręce do kieszeni płaszcza.
- Cześć –
odpowiedział.
Teraz tak myślę, nie
zauważałam, jak to wszystko było niezwykle naturalne. Kompletnie nieskomplikowane,
nie nietuzinkowe. Byłam zauroczona w sprawach, które wymagały wiele skupienia.
One były ważne, to na te proste nie należało poświęcać cny uwagi.
Oh, jaka byłam
głupia.
- Idziesz ze mną? –
zapytałam, niezauważalnie wzruszając ramionami.
Kiwnął głową.
- Chociaż chciałem
zapytać cię o to samo – dodał. Uśmiechnął się, a ja nie chciałam dłużej
walczyć. Nie chciałam być smutna tego dnia.
- Nie mam planów na
dzisiejszy dzień – odparłam.
- Jak to? – nie
potrafiłam określić, czy naprawdę był zdziwiony – Cały dzień?
- Ty też nie masz
planów, prawda?
Byłam przekonana, że
tak jest, bardziej oznajmiłam mu to, niż spytałam. Zaśmiał się i wolno pokiwał
głową.
- Zacznijmy
świętować te urodziny.
Nie uśmiechał się szczerze. Miał świadomość
tego, że ona to zauważyła, lecz był jej wdzięczny, nie starała się tego
okazywać. Spoglądał często przed siebie, aby nie musieć na nią patrzeć. Bo jej
oczy mówiły wszystko. To, o czym wspomniał Kasper. Tę smutną prawdę, o której
on chciał zapomnieć. Zapomniał się, przegapił moment. To miało być szybkie
spotkanie, krótkie wyjaśnienie. Nie potrafił. Ah, co za bzdury. Już dawno
przestał próbować siebie okłamywać. Nie chciał.
Patrzył na widok zza szybą. Rzeka, którą
widział, plaża, były jego przystanią. Choć niebo z lekka poszarzało, a
powietrze stawało się coraz mroźniejsze, nie potrafiłby zrezygnować z tego
miejsca. Mimo wszystko, nigdzie indziej nie czułby się tak bezpiecznie, jak w
tym mieście.
Delikatnie zacisnął powieki, a gdy ponownie
otworzył oczy patrzył już na nią. Patrzyła w bok tak, że mógł dokładnie
przyjrzeć się jej profilowi.
Nie była nieszczęśliwa.
- Hej – szepnął, przybliżając się
nieznacznie, aby usłyszała. Spojrzała na niego zamyślonymi oczami. A on dodał,
nadal szepcząc – Chyba muszę coś zrobić.
Dziewczyna ani drgnęła, lecz jej oczy przestały
mieć bierny wygląd. Pełna skupienia wpatrywała się w chłopaka. Dostrzegł jak
jej pierś unosi się i opada po chwili. Oddychała jakby miał to być jej ostatni
wdech, ostatnie uderzenie serca. A on zrozumiał powtórnie słowa Kaspra.
‘‘To nie tak, to nie tak’’ krzyczał do siebie
w myślach ‘‘To wszystko nie tak powinno się dziać’’.
A powinien nadejść czas, kiedy wszystko wypłynie.
Przecież nie mógł w nieskończoność grać. Pomińmy ją, pomińmy każdego innego.
Kłamał tak dobrze, że zaczynał oszukiwać siebie. W pewnych momentach musiał
stanąć. Kto zrobił ten czyn? Czy to jego? Ileż czasu potrzeba, aby zapomnieć
tego, kim naprawdę się jest? Było.
Jego głos mógł zadrżeć. Lecz potrafił nad tym
zapanować. Jego dłonie mogły osunąć się z szyby. Ale nauczył się nie tracić kontroli.
- Tak, muszę coś koniecznie zrobić – szepnął i
kiwnął głową, bardziej po to, by przekonać samego siebie. Zabawne było to, że nowe
zdanie, to samo zdanie, miało kompletnie inne znaczenie, niosło sprzeczny plan
od zamierzonego. I go to też rozbawiło. Uśmiechnął się. Przez kilka sekund
zrozumiał, co tak naprawdę należy zrobić.
- Nie chcę teraz nic robić – szepnęła równie
cicho jak on – Nie wysiadajmy.
A w ostatnich dwóch sylabach kryło się błaganie.
Z pewnością niezaplanowane.
- Nie możemy bez końca jechać – odpowiedział –
W końcu kiedyś tramwaj zawróci.
- Powtórzymy trasę jeszcze raz.
- To samo? Nic nowego? – uśmiechnął się. Ona,
jednak, nadal była poważna.
- Nie chcę zaczynać nic nowego – wyprostowała
plecy, tak, że jej oczy były na wysokości jego podbródka – Jedźmy tak długo, aż
zapamiętamy każde miejsce i już nic nie będzie nam obce.
Jego kąciki ust nie opadły.
- A gdybym od czasu do czasu chciał wysiąść?
Ona także uśmiechnęła się. Delikatnie i
nieśmiało.
- Wtedy wyjdziemy. A potem poczekamy i
wsiądziemy ponownie do tego samego tramwaju.
- A kiedy będziemy znać całą trasę na pamięć?
Dziewczyna zamilkła na moment, choć z drgnięć
jej warg widać było, że od początku wiedziała, co odpowiedzieć. Przyglądała się
pełnej skupienia jego twarzy.
- Już nigdy nie wsiądziemy do tego tramwaju z
powrotem.
Oh. Nowy rok przyniósł kompletny brak weny, czuję się taka wypłukana, nie potrafię nic porządnego napisać. Z następnym rozdziałem zmuszę się i poszukam naprawdę inspirującej muzyki, coś co da mi kopa na kilka godzin, nie będę mogła przestać pisać. Będę szukać inspiracji w codzienności. Błagam, musi coś być w tym świecie, co pozwoli mi spokojnie zająć myśli. Może uda się to w najbliższych tygodniach. W końcu ostatni tydzień nauki przed przerwą. Jestem nieco zmęczona szkołą, jestem nieco zmęczona ludźmi. Brak mi jakiegoś błysku, realnej nadziei. Kiedy okazuje się, że to wszystko nieprawda, jestem bardziej zła niż smutna. Irytujące. Na pewno też to wpływa na jakość rozdziałów. Przepraszam. Ale jestem zadowolona z tego, że jednak coś się zmienia. Czytałam ostatnio pierwsze rozdziały. Może tylko ja to widzę, ale zmieniam się. Cieszy mnie to. Szkoda tylko, że piszę tak żałośnie krótko i nie jestem w stanie utrzymać odpowiedniej atmosfery. Multum pracy przede mną. Nie wątpcie we mnie, potrzebuję jedynie doświadczenia.
Ach, wystawiłaś naszą cierpliwość na próbę!
OdpowiedzUsuńWiesz co, doszłam do wniosku, że też muszę przeczytać wszystko od początku. Moja słaba pamięć podpowiada, że faktycznie, zmieniłaś się. Ba! Opowiadanie poszło w innym kierunku, niż sądziłam.
Rozdział króciutki, ale jakże udany. Właściwie to tylko rzut okiem na relację Blaise-Ali, wycinek z ich życia, jedna scena, ale zrobiona tak, że ostatnie zdania (jak ostatnio dialog Kaspra z wyżej wymienionym) czytałam kilka razy. Piszesz tak lekko, tak pięknie. Serio, masz talent.
Im głębiej w historię, tym bardziej zastanawia mnie Ali. W ogóle... masz takich głębokich bohaterów. Wiem, opowiadanie psychologiczne i tak dalej, ale w zestawieniu z większością papierowych postaci jakich wysyp widuje się na blogaskach, to naprawdę dziwi. Cieszę się, że odnalazłaś swój styl i konsekwentnie się go trzymasz.
Zgodzę się z jedną rzeczą w posłowiu - przez krótkie rozdziały trudno wciągnąć się w atmosferę (a gdyby dać jej szansę, z pewnością wessałaby nas na długie godziny).
Co do naszej ostatniej rozmowy - natchnęłaś mnie, kochana! :) Poleciałam dziś do antykwariatu i teraz na mojej półeczce pięknie prezentuje się eleganckie wydanie "Wichrowych Wzgórz".
Pozdrawiam cieplutko!
czuję się tak źle, że przez ten tydzień sama nie weszłam na bloga i nie sprawdziłam, czy ukazał się nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńtwoje rozdziały, chociaż krótkie, wprawiają mnie w pewien nastrój. mam poczucie, że moje życie naprawdę jest nudne i potrzebuję kogoś takiego jak blaise. straszne.
cieszę się, że twoje opowiadanie nie polega na wciskaniu w każdą notkę multum informacji. nie wytrzymałabym natłoku ważnych słów i zrezygnowałabym z wnikliwego czytania. dziękuję :)
nasze wspólne (+ kasia) wyjście czternastego lutego i ten rozdział zainspirowały mnie troszkę do pisania nowego opowiadania. nie fanfiction albo czegoś w tym stylu, spokojnie.
no cóż, nie umiem pisać komentarzy... wybacz.