talk to me softly there's something in your eyes don't hang your head in sorrow and please don't cry

Powinno być to coś subtelnego, ale jednocześnie wyrazistego. Nie wulgarnego, czy narzucające swoje zdanie, jednak ukazanie świata z perspektywy bohatera tak, aby czytelnik mógł w pełni przyznać mu rację w postępowaniu, w myśleniu. Nie da się w pełni nie przekazać głównemu bohaterowi własnych cech, przynajmniej na początku pisarskiej drogi. Aczkolwiek będę starała się tego unikać, bynajmniej nie zamierzam przekazywać Wam moich myśli.

czwartek, 20 lutego 2014

Seemed to all go up in smoke

  Zapach powietrza, który wbił się w moje nozdrza, był tak silny, że w pierwszym momencie myślałam, że zemdleję. Złapałam równowagę, lewą rękę delikatnie ułożyłam na brzuchu i przez kilka sekund wdychałam tlen do płuc. Zapach wolności, zapach ukazujący zmianę w życiu, zapach, mówiący o niezwykłości dnia. Tylko tego dnia można zrobić coś, czego nie mogliśmy zrobić wcześniej. Do czego zabrakło nam odwagi. Zapach nocy. Bo właśnie w ciemności rozmawia się najlepiej. Właśnie ta pora jest najlepsza dla cierpiących dusz, wypełnionych po brzegi umysłów.
  Ah, co za wspaniałe uczucie! W jednej chwili pojęłam, że woń, docierająca do moich nozdrzy, nie jest mi obca. Przyszła do mnie znowu, jak długo niewidziany przyjaciel. I wydała się jeszcze piękniejsza niż za pierwszym razem. Nie mogłam tego wcześniej docenić. Dopiero tego dnia uświadomiłam sobie jak piękne były tamte dni, jak bardzo brak mi dawnej mnie. Niedoświadczonej o kolejne przeżycia, nieświadomej tego, co się stanie. Niewinnej. Mój przeszły obraz był dla mnie niczym młodsza siostra, którą pragnę chronić, jednak wiem, że nie mogę już nic zrobić. Mogę tylko oglądać skutki, to już się wydarzyło. Wiedziałam, że to się powtórzy. Za jakiś czas nagle coś mną wstrząśnie. Stanę i przypomnę sobie teraźniejsze dni. Przypomnę sobie ostatnie miesiące dziewięćdziesiątego trzeciego, w myślach ujrzę siebie w miejscu, w którym znajdowałam się tego dnia. I też będę tęsknić.
  Oparta o barierki, spoglądałam w dół na przechodniów. Już nie biegli. Idąc wolno, śmiali się tak głośno, że byłam w stanie dosłyszeć. Ubrani w starannie wyprasowane, odświętne sukienki i koszule. Było ich niewielu. Nie mogłam się dziwić. Ja też powinnam w tej chwili siedzieć przy stole z rodziną. Powinnam być przejęta atmosferą, zniecierpliwiona. Wyczekiwać wieczoru.
  Lecz nie byłam. Było mi z tym dziwnie dobrze. To jak zacząć żyć w kompletnie nowym miejscu. Nie czułam się zobowiązana do robienia czegokolwiek. Mogłam być gdzie chciałam, czuć i myśleć to, czego pragnęło moje serce. Nie chciałam tracić tego przywileju. Dopiero później zrozumiałam, że chciałam tylko oderwać się. Agresywnie, szybko wypełnić luki. Desperacko chciałam zapomnieć czegoś pięknego. Nie. Nie chciałam, aby zniknęła. Chciałam, aby zniknęło zakończenie. Niech historia się nie kończy, czemu ktoś nie wyrwał ostatnich stron?! Mogłabym wtedy wymyślać nieskończenie wiele zakończeń. W różnorakiej formie. Kompletnie nieprawdopodobne, nierealne. Ale nie takie, jakie było naprawdę.
  Przechyliłam się mocniej do przodu i wzdrygnęłam się. Znajdowaliśmy się wysoko nad ziemią, barierka w każdej chwili mogła się urwać, a ja nie miałabym szans na ratunek. Mogła. Jednak równie dobrze Blaise mógłby w tej chwili podejść do mnie i wyrecytować wers piosenki Stonsów. Mógłby.
  - Angie – - - usłyszałam szept – - - Angie – - - głos był niski – - - Gdzie to nas zaprowadzi?...
  W jednym momencie odsunęłam się od barierek. Może jednak mogła się urwać.
  ‘‘Gdzie to nas zaprowadzi?...’’
  Jego słowa nie były jednak puste. Może chciał jedynie wyrecytować wers, może nie zamierzył wypełnić tych słów. Ale to zrobił. Słowa, które wypłynęły pod wpływem ruchów jego warg, były ciężkie, toczyły się wolno. Wypadały z jego ust niczym kamienie.
  Mój zdziwiony, może i nawet zaskoczony, wzrok przeniósł się na Blaisa. On sam stał prosto, ze spokojem patrząc na mnie.
  - Angie? – wypowiedziałam to imię nadając mu ton pytający.
  - To tylko symbol – odpowiedział chłopak – Niewyjaśnionych sytuacji. Czegoś, co może działo się zbyt szybko, aby móc nad tym zapanować. Zrozumieć.
  Leniwie zamrugałam powiekami.
  - Blaise – szepnęłam. Szukałam odpowiednich słów w milczeniu – Opowiedz mi o wszystkim.

  Czy w jego oczach można było zauważyć przerażenie? Bo ono właśnie, tak bezwarunkowo, ogarnęło jego serce.
  - O czym? – odpowiedział pytaniem. A ton jego głosu można było porównać do oskarżonego, widzącego dowód zbrodni, który go pogrąża. Zganił się w myślach za to.
  Dziewczyna patrzyła na niego, a on miał nadzieję, że zapomniała.
  Oh, czemu z nią tu przyszedł?
  Dlaczego się nie powstrzymał?
  - Blaise – jej głos był mocniejszy. Jego dłonie nieznacznie drgnęły.
  ‘‘Czy to zauważyła?...’’
  - Wydajesz się taki… odległy – nie patrzyła na niego – Rozmawiamy półsłówkami, gdzie to ja, przez cały czas zastanawiam się, jak naprawdę mnie widzisz. Nigdy nie byłeś tu, ze mną, cały. Zawsze jakaś twoja część wędruje – odetchnęła i zwróciła wzrok na jego twarz – Nawet, gdy się uśmiechasz, nie potrafię odnaleźć twoich oczu.
  Oh, dlaczego się nie powstrzymał?
  Czy dziwne by było, gdyby nagle odszedł? Bez słowa odwrócił się i wolnym krokiem, udając głuchego, nigdy już jej nie spotkał? Bo w tamtej chwili niczego bardziej nie pragnął.
  Opuścił głowę, przez moment zaciskając mocno powieki.
  - Ali – wypowiedział jej imię, czując jak wydrapuje mu ono ranę w gardle – Ja nie potrafię ci na wszystko odpowiedzieć.
  A ona wtedy się uśmiechnęła. Zdezorientowany rzucił jej pytające spojrzenie.
  - Teraz jesteś.
 
  Była to jedna z bardzo nielicznych chwil, w których widziałam go całego.
  Wiatr delikatnie mierzwił jego ciemne włosy.
  Niechcący obnażył kawałek siebie. Przestraszył się. Dostrzegłam, trwające ułamek sekundy, drżenie jego dłoni. W jednej chwili stał się całkowicie bezbronny. Zniknęło złudzenie pewnego siebie, nieustraszonego młodzieńca. Był wystawionym na ciosy małym chłopcem.
 
  Jeszcze jakiś moment jego zastygła twarz nie wyrażała nic innego poza zdumieniem. Musiało minąć kilka sekund, aby zrozumiał słowa dziewczyny. ‘‘Teraz jesteś’’. Uśmiechnął się z początku niepewnie, później opuszczając głowę w dół.
  - Więcej nie dam ci się podpuścić – brzmiał jego niski głos.
  Stali wciąż na tym samym odcinku mostu, nie poruszając się ani odrobinę w którąś ze stron.
  - Nie zniosłabym tego – odrzekła.
  On w jednej chwili znieruchomiał. Powodem tego nie były tym razem słowa dziewczyny. Wiedział, co powinien był zrobić. Nawet, jeśli nie dla siebie samego, to dla niej. A nawet, jeśli nie dla niej – dla samego siebie. Ludzie stali się dla niego rzeczą niestałą, w gruncie rzeczy wszystko jedno, kto pojawia się w naszym życiu. Zawsze będzie trzeba się pożegnać i nikt nigdy nie powiedział, że obie strony muszą się na to godzić.
  - Myślę, że powinniśmy już wracać – a powiedział to tak stanowczo, że dziewczyna się zlękła.
  Podmuch wiatru zarzucił jej na twarz pasmo włosów. Odgarnęła je z opóźnieniem, jakby teraz obraz nie był jej potrzebny.
  - Do usłyszenia – dodał. Do usłyszenia. Aby nigdy się nie zobaczyć powtórnie.
  Sam nie był w stanie określić, co czuł w tamtym momencie. To miała być rozmowa. Dlaczego nie potrafił dobrze tego zagrać? Zbyt dużo myśli było poświęconych jednej osobie. Tej samej osobie. A on nie umiał już dobrze się żegnać. Oh, czy ktoś to potrafi? Czy ktokolwiek zna dobre pożegnanie?
  Nie uszedł dwudziestu kroków, gdy poczuł szarpnięcie jego kurtki. Zbyt delikatne, aby mogło go fizycznie powstrzymać od dalszej drogi. Jednak ta delikatność nie pozwoliła mu tego zrobić. Nie pozwoliła mu chłodno postawić kolejnego kroku naprzód.
  - Co ty robisz?
  Milczał.
  - Wiem, co to znaczy – dodała spokojniej.
  A on biernie na nią patrzył.

  - Dobrze – odpowiedział. Jego klatka piersiowa uniosła się do góry, wypuścił powietrze ustami, odwracając głowę nieznacznie w prawą stronę – Więc czemu nie wracasz?









Jestem całkowicie załamana, w tej sprawie jeszcze jak nigdy. Znalazłam moje stare opowiadania. Najpierw śmiech. Zaczęłam czytać i zakrywałam tylko usta dłonią. To jest po prostu... beznadziejne. I na tym by się skończyło. Oh, ale przecież wtedy wydawało mi się, że to, co piszę jest tak dojrzałe, dobre. Czy za kilka lat nie spojrzę na Kidsy i nie pomyślę tak samo, jak myślę teraz o moich starych tekstach? W jednej chwili zwątpiłam, że kiedykolwiek potrafiłam pisać, poczułam się naprawdę beznadziejna. Odechciało mi się pisać.
Mini edit: Dodałam zakładkę Podszept, plus dziękuję bardzo za przesłanie mi piosenki The Killers pewnej ważnej osobie.

3 komentarze:

  1. "nowy gniot wyszedł @megosia (i mean Kidsy of course)"
    kidsy to nie gniot!
    uwierz w swoje możliwości, aless. masz talent. mówię całkowicie szczerze.

    ten rozdział jakoś podniósł mnie na duchu. nie mam pojęcia dlaczego.
    może dlatego, że blaise odsłonił się trochę? może dlatego, że polubiłam ali taką jaką jest?
    czas pokaże.

    aless, umiesz pisać. uwierz w siebie i swoje możliwości, kochanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam. Nigdy więcej nie mów, że nie masz weny. Że rozdział jest beznadziejny. Że się zawiodłaś. Nigdy. O. Albo po prostu przestanę w to wierzyć. Tak będzie najlepiej.
    W ogóle to wszystko to jest coś genialnego. Coś melancholijnego. Coś tajemniczego. Coś twojego. Opowiadanie całkowicie Cię odzwierciedla. Rąbek tajemnicy, zawahania. Dokładnie tak sobie Ciebie wyobrażam.
    Przeczytałam dwa rozdziały, bo ostatnio zapomniałam, że mnie o nowym poinformowałaś. Nie żałuję. Historia wydaje się jeszcze fajniejsza. "Ciągnie się." Jest dłuższa. Mega.
    Jedyną rzeczą, jakiej mi tu brakuje, jest uśmiech. Chciałabym przeczytać kiedyś coś naprawdę pozytywnego dnia nich obu - Ali i Blais'a. Proszę.

    Udanego odpoczynku. XX
    @CK_Dominica c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze i najważniejsze: mam nadzieję, że pytanie o to, czy zrobiłaś postęp, jest swego rodzaju prowokacją, zaczepką, po której zaraz wykrzykniesz: "żartowałam!"... Prawda?
    Nie? Naprawdę? Błagam cię... Przeczytaj moje komentarze pod tamtymi opowiadaniami... Każdy potrzebuje jakiegoś zawstydzającego etapu, dzieła z dzieciństwa. My miałyśmy ich wiele i zamiast się nimi załamywać powinniśmy się w głos z nich śmiać :D.
    Teraz rozdział. Zdążyłam się już przyzwyczaić do lekkiego chaosu, dlatego przestałam się spinać o to kto, jak i gdzie. Po prostu odpływam - w cudowną muzykę i świat niezwykłych bohaterów, którzy nie wiadomo kiedy stali mi się tak bliscy. Wszystko, co opisałaś, nasunęło mi słowa z pewnej piosenki Lany Del Rey: "Don’t leave me now / Don’t say goodbye / Don’t turn around / Leave me high and dry"... Młodość. Wolność. I jeszcze fragment, który czytałam chyba kilkanaście razy: "- Wydajesz się taki… odległy – nie patrzyła na niego – Rozmawiamy półsłówkami, gdzie to ja, przez cały czas zastanawiam się, jak naprawdę mnie widzisz. Nigdy nie byłeś tu, ze mną, cały. Zawsze jakaś twoja część wędruje – odetchnęła i zwróciła wzrok na jego twarz – Nawet, gdy się uśmiechasz, nie potrafię odnaleźć twoich oczu.
    (...) Opuścił głowę, przez moment zaciskając mocno powieki.
    - Ali – wypowiedział jej imię, czując jak wydrapuje mu ono ranę w gardle – Ja nie potrafię ci na wszystko odpowiedzieć.
    A ona wtedy się uśmiechnęła. Zdezorientowany rzucił jej pytające spojrzenie.
    - Teraz jesteś."
    Tak bardzo spodobało mi się to, że Ali "odkryła" Blaise. Mam wrażenie, że po raz pierwszy w ich relacji zobaczyłam coś tak prawdziwego, tak szczerego.
    Bardzo podoba mi się zakładka "Podszepty". Nie tylko dzielisz się z nami prawdziwymi perełkami, które składają się na Twój niezwykły, wysublimowany wręcz gust, ale również w jakimś stopniu dopuszczasz nas do swojego małego, wspaniałego świata. Świata Kidsów, w którym zrodzili się Ali i Blaise. Odnajduję w Twoich inspiracjach cząstkę siebie. Może nie widać tej strony w Niezwykłej Podróży, ale ty przecież dobrze wiesz o tym, co skrywa ten fragment mojej osoby. Wiesz to przez długie rozmowy, przez książki, przez muzykę. Wiesz to przez The Killers, Wichrowe Wzgórza i Grę w klasy. I to jest najważniejsze. Jak ktoś kiedyś powiedział, dobrze jest mieć swój świat, ale jeszcze lepiej kogoś do niego dopuścić :).

    OdpowiedzUsuń